Czy jest jakiś australijski sport, który radzi sobie tak samo jak rugby? Po miesiącach niepokoju związanego z działaniami prezesa Rugby Australia Hamisha McLennana, w piątek sprawy osiągnęły dramatyczny punkt krytyczny wraz z wydaniem pisma z żądaniem napisanego przez sześć australijskich stanów rugby.
McLennanowi postawiono ultimatum, aby podał się do dymisji do godziny 17:00 w sobotę, w przeciwnym razie stanie przed Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniem (NWZ), na którym te stany zobowiązały się poprowadzić wyciek w celu usunięcia go ze stanowiska.
Starając się wyprzedzić sprawy i uniknąć dalszego przedłużania się niekorzystnej sytuacji, zarząd Rugby Australia zebrał się w sobotę, a następnie ponownie w niedzielę, ostatecznie odbierając sprawy z rąk McLennana i usuwając go ze stanowiska przewodniczącego.
Było to rozłączenie równie nagłe i brutalne, jak dwa tygodnie wcześniej Eddiego Jonesa. Jednego dnia część mebli, następnego do końca.
Niewiele felietonów w ostatnim czasie tak potępiało McLennana jak ten. Do krytyki działań, stylu i odmowy prawdziwego przyjęcia odpowiedzialności za popełnione błędy McLennana dołączyła obawa, że australijskiemu rugby brakuje mechanizmu, dzięki któremu można by pociągnąć go do odpowiedzialności.
Piątkowy list rozwiał te i niektóre obawy; McLennan nie tylko zwrócił na siebie uwagę, ale także wyrzucił z gry i wypchnął go za jednym zamachem.
Ale sprawy nigdy nie są tak proste, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Odejście McLennana i jego sposób ożywiły również obawy o przyszłość sportu w Australii.
McLennan zwrócił się niedawno do swoich zaufanych źródeł medialnych i opowiedział, w jaki sposób jego usunięcie będzie miało szkodliwy wpływ na finanse Rugby Australia; szczególnie opowiadać Australijczyk „Wbij mi włócznię, a zapanuje świat bólu”.
Od tego czasu jeden sponsor, eToro, wycofał się, wymieniając Wallabies na półniewidzialną A-League. Jeśli kiedykolwiek pojawił się sygnał pokazujący, jak niski poziom rugby spadł w australijskiej świadomości sportowej, to musiał to być ten.
Mówi się, że inni sponsorzy finansowi wycofują się, w tym sponsor praw do nazwy Wallabies, firma Cadbury. Będą szalały dyskusje na temat tego, czy jest to spowodowane McLennanem, czy też leczeniem McLennana. Co całkowicie mija się z prawdą; ważne jest nie z powodu, ale z powodu czego.
Mówi się, że organizacja World Rugby jest niezwykle zaniepokojona niestabilnością australijskiego rugby i jego zdolnością do dostarczenia wszystkiego, co obiecała na Mistrzostwa Świata w 2027 roku. Nie powinno być żadnych zastrzeżeń co do zdolności Australii do zorganizowania dobrze zorganizowanego wydarzenia, niemniej jednak jakikolwiek gorszy wynik, który mógłby mieć wpływ na przychody, byłby katastrofalny w skutkach, na który Australia nie może sobie pozwolić.
Przewodniczący Rugby Australia Hamish McLennan podczas przyszłego Pucharu Świata w Rugby organizuje konferencję medialną z ogłoszeniem w Convention Center w Dublinie. (Zdjęcie: Brendan Moran/Sportsfile za pośrednictwem Getty Images)
Bardziej problematyczny jest wkład rządów stanowych, na przykład w Wiktorii, gdzie obecny rząd laburzystów entuzjastycznie wspiera ważne wydarzenia, takie jak Puchar Bledisloe, oraz zapewnia fundusze na ścieżki rozwoju juniorów i rugby kobiet.
W tym celu nie było zaskoczeniem, że Victoria i Rebelianci sprzymierzyli się z McLennanem; nie po to, by usprawiedliwiać jego zachowanie, ale dlatego, że są w pełni świadomi, że ciągłe wsparcie finansowe rządu dla rugby jest uzależnione od tego, czy gra będzie prezentować stabilną i ujednoliconą platformę. Queensland i ustawa ACT nakazująca centralę to nie to.
Ta niestabilność jest widoczna w Australii Zachodniej, gdzie Rugby WA współpracuje z Queensland i ACT, a Force, na którego czele stoi Andrew Forrest, chcący spojrzeć poza osobowości i niepowodzenia McLennana, spojrzeć na szerszą perspektywę finansowania.
Jest to sytuacja, do której Australijczycy są przyzwyczajeni; niedociągnięcia Federacji ujawnione podczas pandemii. Wkrótce stało się jasne, że premier Scott Morrison w rzeczywistości był premierem o bardzo niewielkim zakresie i że jurysdykcja w merytorycznych kwestiach związanych z systemami opieki zdrowotnej oraz prawem i porządkiem należała do stanów.
Pomimo powołania „gabinetu narodowego”, ta zjednoczona fasada trwała tylko tak długo, jak odpowiadała potrzebom każdego premiera stanu; Mark McGowan z Australii Zachodniej i Anastacia Palaszczuk z Queensland – „Szpitale w Queensland są dla mieszkańców Queensland” – przy każdej okazji kierują się przede wszystkim własnym interesem.
Piątkowy list sygnalizuje, że sygnatariusze rozumieją korzyści płynące z centralizacji i nie mają zamiaru stać na przeszkodzie postępowi. To się okaże.

Przewodniczący Rugby Australia Hamish McLennan rozmawia z mediami podczas konferencji prasowej w Matraville Sports High School 31 stycznia 2023 r. w Sydney w Australii. (Zdjęcie: Matt King/Getty Images)
Queensland uważa, że ma porządek w kurniku do rugby i nie spieszy się z wypuszczaniem lisów w pobliże. ACT ma pożyczkę w wysokości 1,7 mln dolarów, której nie ma szans spłacić, stąd niechęć do narażania się na sytuację, w której mogłaby stracić kontrolę nad własnym losem i narazić się na ryzyko postawienia w stan likwidacji.
Mniejsze stany uznają, że nie mają nic do stracenia, przyłączając się do pisma, pod wpływem McLennana, który doradził im, że wcześniejsze zobowiązanie Rugby Australia do finansowania, podjęte w oczekiwaniu na zastosowanie modelu kapitałowego, nie będzie odpowiadać modelowi długu, po tym, jak potencjalni zalotnicy private equity odeszli.
Jak na ironię, brak pozwolenia McLennanowi na przetestowanie się na NWZA będzie teraz ciosem dla dzieciaków z Tasmanii, Australii Południowej i Terytorium Północnego, które z chęcią rozglądałyby się za nowym zestawem, a McLennan będzie chciał przeciągnąć te stany z powrotem na swoją stronę .
Drugim sponsorem McLennana było stowarzyszenie graczy; Nic dziwnego, że chcieliby pozostać w zgodzie z mężczyzną podpisującym ich pensje. Ale to również stało w sprzeczności z zdrowym rozsądkiem i zdrowym rozsądkiem, a dyrektor generalny RUPA Justin Harrison, powołany do panelu oceniającego sezon Wallabies, był w beznadziejnym konflikcie. Wydawałoby się, że jest to sytuacja oczywista dla wszystkich, z wyjątkiem sytuacji w siedzibie Rugby Australia.
Włączenie się Phila Kearnsa do sobotniej debaty było pouczające. Przesłanie Kearnsa – że zaściankowość państwa stanowi ciągłą przeszkodę w poprawie strukturalnej – jest rozsądne, podobnie jak jego obawa, że mianowanie nowego przewodniczącego Rugby Australia jedynie popchnie trudne, ale konieczne reformy na dalszy plan.
Jednak w sporcie, w którym marynarka Shore School i członkostwo w klubie żeglarskim zbyt często definiują linię frontu, interwencja Kearnsa nie rozwiała obaw związanych z tym, co McLennan w zeszłym tygodniu wyśmiał jako „zbieg okoliczności”; że australijska administracja rugby to zamknięty „klub dla chłopców”.
Kearns w wygodny sposób pominął także wkład, jaki on i kolejnych dziewięciu byłych kapitanów Wallaby w obecną porażkę wywodził z listu dostarczonego zarządowi w 2020 r., który odegrał kluczową rolę w usunięciu dyrektora generalnego Raelene Castle i przewodniczącego zarządu Paula McLeana.

Daniela Herberta. (Zdjęcie: Chris Hyde/Getty Images dla Rugby Australia)
Zamiarem było otwarcie drogi nowemu dyrektorowi generalnemu i prezesowi zarządu do nadzorowania wprowadzenia nowej struktury zarządzania i zapowiadania nowego kierunku dla australijskiego rugby. Tym przewodniczącym był Peter Wiggs, ale kiedy Wiggs przerwał i uciekł tak szybko, jak przybył, przed McLennanem otworzyła się szybka droga do objęcia wolnego krzesła.
Niezależnie od tego, co sądzi się o tych byłych kapitanach, ich działaniach i motywacjach, wykonali oni tylko połowę pracy. Biorąc pod uwagę, że McLennan wpadł w amok, co doprowadziło do tej akcji przez stany, nie należy lekceważyć winy kapitana za zniszczenie poprzedniej administracji bez zapewnienia kompetentnej alternatywy.
Nieprzydatne jest także to, jak szybko spolaryzowano tę kwestię. Czy nie jest możliwe, aby oba twierdzenia, że stany wstrzymują rozwój gry w Australii i że McLennan powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności za swoje niepowodzenia, były prawdziwe?
Słabą stroną McLennana była wiara, że jego ambicja i dążenie do prawicowego australijskiego rugby same w sobie wystarczą. Wystarczająco, aby usprawiedliwić jego uciskanie kolan podczas kampanii Pucharu Świata, jego publiczne znęcanie się nad stanami, jego brak szacunku dla podróżujących kibiców Wallabies, przekroczenie granicy w zakresie upominania zawodników podczas zeszłorocznej trasy koncertowej na północy, jego złą ocenę w rozpoczęciu publicznej wojny z NRL, na którą nigdy nie miał nadziei wygrać, jego zgoda na wydanie prawie miliona dolarów na psychologów dla Wallabies, jednym tchem z powiedzeniem Wallaroos, że szafka jest pusta. I więcej.
Mogłoby to wystarczyć, gdyby cofnął sytuację o krok lub dwa. Okazał trochę pokory. Znalazłem sposób, aby ludzi łączyć, a nie dzielić.
Ale tak właśnie jest, gdy stajesz się dużym celem. Zwycięstwo maskuje ocean wad. Strata wzmacnia każdą.
Niewiarygodne, że w sobotę jego zarząd zaoferował mu ratunek i kolejne 24 godziny na wykazanie, dlaczego powinien pozostać na stanowisku przewodniczącego, McLennan wrócił do pisania na maszynie i przypieczętował swój los.
Jeśli kiedykolwiek nadchodził moment, w którym musiał wykazać skruchę i pewną zdolność, aby móc zjednoczyć interesariuszy rugby, McLennan, znajdujący się już w ogromnej dziurze, wolał kopać dalej, nalegając, aby przedstawiciele stanu wystąpili przeciwko własnym zarządom w ramach kary za ich „nielojalność”. Nie widział tego, ale po prostu wykonywał za nich pracę państwa, udowadniając ich rację.
Jedną rzeczą może być to, że McLennan będzie w stanie wojny z niektórymi stanami i zdecyduje się udać na NWZA, zdeterminowany, by przebić się przez to buldożerami, ale inną rzeczą jest wciągnięcie całego zarządu w niemożliwą do przyjęcia pozycję, w której musieliby uzasadnić i zatwierdzić jego wrogość, jako centralne postacie wojny, w której żadne z nich nigdy nie chciało brać udziału.
Odejście McLennana stawia australijskie rugby w lepszym miejscu. Dyrektor generalny Phil Waugh i proponowany nowy prezes Dan Herbert mają teraz szansę na zarządzanie sportem w sposób bardziej kolegialny i pełen szacunku.
Odejście McLennana stawia także australijskie rugby w gorszym położeniu. Państwa, które chcą przedłożyć własny interes nad większe dobro, mają teraz szansę na dalsze utrudnianie wysiłków na rzecz wyrwania australijskiego rugby z okowów federacji.
Zmiana nie nastąpi samoistnie. Kto w zarządzie Rugby Australia ma przekonanie i chęć przeciągnięcia stanów przez ten proces? Kto jest rozdawcą, którego gra zdecydowanie potrzebuje?
Ostatecznie może to być największa porażka McLennana. Był z właściwym człowiekiem na tamte czasy. Chodziło o to, że był niewłaściwym człowiekiem.