Tel Awiw, Izrael – Danielle*, 22-latka o łagodnym głosie, przechodzi obok szeregu wieżowców w Aszkelonie, mieście na południowym wybrzeżu Izraela. Odgłosy eksplozji w pobliskiej Strefie Gazy odbijają się echem po prawie opuszczonym mieście.

Danielle, samozwańcza lewaczka, twierdzi, że wydarzenia z 7 października, kiedy Hamas wydostał się ze Strefy Gazy i zabił 1400 osób w niespodziewanych atakach na południowy Izrael, podważyły ​​​​jej poglądy polityczne.

„Myślę, że po tej sobocie ludzie, którzy wierzyli w pokój, już w niego nie wierzą. To stało się osobiste. Oni [Hamas] przyszli do kibucu i po prostu masakrowali ludzi”.

Mówi, że wielu jej lewicowych przyjaciół również zmieniło swoje poglądy. Mówi, że przed 7 października istniała wola zrozumienia punktu widzenia mieszkańców Gazy, którzy wspierali Hamas, ale teraz już tego nie ma.

„Myślę, że wcześniej lewica naprawdę wierzyła w pokój i musimy spojrzeć z jej strony – robią to po prostu dlatego, że są biedni. Ale myślę, że ostatecznie płacę podatki za prąd i wodę w Gazie, ale Hamas po prostu bierze te pieniądze i inwestuje je w rakiety, zamiast w edukację”.

Wydarzenia z 7 października głęboko dotknęły izraelskie społeczeństwo. W kraju panuje fala nacjonalizmu, gdy wojsko prowadzi kampanię wojskową w Gazie.

Ponad miesiąc po atakach Hamasu na prawie każdej latarni ulicznej w izraelskiej sieci autostrad wiszą izraelskie flagi, a rząd opowiada się za niemal nieustannym potokiem szowinistycznego pobrzękiwania szabelką.

Ta atmosfera spowodowała, że ​​wiele osób na lewicy, których poglądy przesunęły się w prawo, zmaga się obecnie z wewnętrznym konfliktem, zastanawiając się nad swoim stanowiskiem w nieoczekiwanym i naładowanym emocjonalnie okresie, w którym tradycyjne podziały polityczne przynajmniej chwilowo, opadł.

„Emocjonalna reakcja” lewicy

Hałaśliwa grupa lewicowych demonstrantów trzyma plakaty z antyrządowymi hasłami na ulicy Eliezera Kaplana, tętniącej życiem arterii w centrum Tel Awiwu.

Jedna zawiera ilustrację przedstawiającą czerwony, zakrwawiony odcisk dłoni nad wizerunkiem premiera Benjamina Netanjahu.

Ohad Gur, wysoki, 50-letni inżynier, mówi Al Jazeerze, że nie zmienił swoich poglądów od 7 października: „Jestem lewicowcem, więc naprawdę uważam, że musimy uwolnić wszystkich więźniów, dobrze rozpocząć negocjacje nie wchodźcie teraz do Strefy Gazy”.

Ohad Gur (z lewej) podczas antyrządowej demonstracji w Tel Awiwie [Al Jazeera]

Przyznaje jednak, że wiele osób na lewicy zmieniło swoje poglądy, a niektóre z nich przyjmują podejście „bardziej bojowe”.

Przypisuje to posunięcie „reakcji emocjonalnej” w czasie, gdy silna operacja wojskowa może wydawać się logiczna, ale według niego jest reakcją, która „stopniowo przeminie”.

Około 100 metrów [110 yards] przed antyrządowym protestem stoi rząd białych namiotów brezentowych pokrytych plakatami zawierającymi wizerunki Izraelczyków porwanych przez Hamas 7 października i obecnie przetrzymywanych w niewoli w Gazie.

Al Jazeera
Plakat w centrum Tel Awiwu [Al Jazeera]

Członkowie rodzin jeńców spotykają się z obywatelami, którzy przybyli, aby okazać wsparcie. Wiadomości nabazgrane na plakatach wyrażają solidarność z rodzinami ofiar 7 października. Żółte wstążki, symbol osób domagających się uwolnienia izraelskich jeńców, które po raz pierwszy pojawiły się w 2008 r. w celu wsparcia izraelskiego żołnierza Gilada Szalita, który został schwytany i zabrany do Strefy Gazy przez Hamas w 2006 r., są rozdawane przechodniom.

Talia Keinan, 45-letnia artystka i Gai Sherf, 46-letni muzyk, siedzą w cieniu na plastikowych krzesłach. Przyszli opłakiwać śmierć rodziców ich wspólnego znajomego, którzy zmarli 7 października. brata zabrano do Gazy, ale nie otrzymali informacji, czy żyje, czy nie.

Talia twierdzi, że od 7 października wielu jej przyjaciół lewicowych stało się bardziej „patriotycznych”. Mówi, że jest to reakcja emocjonalna, także wynikająca ze strachu, gdy ludzie czują potrzebę „obrony”.

Niepokoi ją ta zmiana.

„Istnieje cienka granica pomiędzy obroną siebie a zemstą i nie mogę liczyć na to, że ten rząd będzie znał tę granicę, ponieważ zemsta doprowadzi do kolejnej zemsty”.

Gai mówi, że chociaż jest to traumatyczny okres dla Izraelczyków, nie chce dać się wciągnąć w nacjonalistyczny zapał. „Moim zdaniem ludzie z Hamasu zrobili coś bardzo ekstremalnego, szokującego, bolesnego i bolesnego. Pytanie brzmi: jak na to odpowiedzieć?” Robiąc długą pauzę, kontynuuje: „Moja odpowiedź jest taka, że ​​chcę działać inaczej, a nie wpadać w to błędne koło, do którego mnie zapraszają [into].”

W modnej, przepastnej kawiarni w okupowanej Jerozolimie Wschodniej Dennis* mówi Al Jazeerze, że widział wiele osób tradycyjnie ze skrajnej lewicy, które ostatnio powiedziały rzeczy, które wydają się nie na miejscu, ale postanawia je zignorować, ponieważ wierzy, że kierują nimi „wściekłość” i „emocje” po atakach Hamasu.

Mówi, że chociaż on również został głęboko dotknięty 7 października i pragnie, aby „Hamas zniknął z powierzchni ziemi”, nie popiera „masowej operacji wojskowej w Gazie”. Jest to pogląd, który jego zdaniem może uczynić go celem prawicowców, dlatego zamiast tego postanawia „mniej skupiać się na polityce, a bardziej na eskapizmie”.

Protesty w Tel Awiwie
Pluszowe misie przedstawiające dzieci przetrzymywane przez Hamas na placu Dizengoffa w Tel Awiwie [Al Jazeera]

Nadav Hakham, 27-letni konsultant, który twierdzi, że jego poglądy polityczne są bardziej prawicowe i rozmawiał przez telefon z Al Jazeerą, twierdzi, że w Izraelu panuje poczucie, że istnieje „istotne zagrożenie”. Mówi, że ten nastrój spowodował, że spektrum polityczne zjednoczyło się wokół wspólnych celów obronnych – przynajmniej tymczasowo.

Mówi, że miał wielu przyjaciół z „głębokiej lewicy”, z którymi pokłócił się wcześniej i którzy byli głęboko zszokowani wydarzeniami z 7 października, ale czują, że „postępowy świat” „zdradza ich” krytykując reakcję Izraela.

Teraz, jak mówi, są „bardzo zaangażowani w wydarzenia proizraelskie”.

Podczas wydarzenia solidarności palestyńsko-izraelskiej w Baka el-Garbiya w północnym Izraelu Aldema, drobny, bystry fotograf po trzydziestce, przygląda się, jak jego uczestnicy wzywają do pokojowego rozwiązania wojny.

Mówi, że w pewnym stopniu podziela to zdanie, ale twierdzi, że wydarzenia z 7 października wywołały konflikt u wielu takich jak on, mieszkańców kibuców.

Kiedy Hamas zaatakował południowy Izrael, jego bojownicy zaroili kilka kibuców w pobliżu Strefy Gazy, zabijając i porywając członków osiedli komunalnych.

Pozostawiło to głęboką traumę emocjonalną w większej społeczności kibuców, której członkowie w większości głosują na partie lewicowe.

Dodatkową frustrację dodaje fakt, że wielu członków społeczności, w tym on sam, sympatyzowało ze sprawą palestyńską.

„Hamas nie zabijał osadników.[…]Wszystkie społeczności, które zostały wymordowane, były w większości propalestyńskie” – mówi.

Teraz, choć nadal pragnie pokoju, twierdzi, że lewica musi podejść bardziej „realistycznie” do potrzeby jakiejś formy reakcji militarnej.

Za wcześnie, aby wiedzieć, „gdzie wylądują izraelscy postępowcy”

Nie jest jasne, jak trwale 7 października zmieni izraelską lewicową politykę, a w szczególności politykę partyjną, twierdzą aktywiści i przywódcy polityczni.

„To wszystko jest bardzo emocjonalne i nie zostało jeszcze przetworzone w umysłach ludzi, aby wyciągnąć wnioski” – mówi Roee Aloni, dyrektor ds. dotarcia do opinii publicznej w B’tselem, izraelskiej grupie praw człowieka. To jego zdaniem sprawia, że ​​jest zbyt wcześnie, aby określić, „gdzie wylądują izraelscy postępowcy”.

Mówi jednak, że często w okresach konfliktów wielu lewicowców skręca w prawo, a w obecnym okresie, jego zdaniem, „niektórzy naprawdę wyrażają skrajnie prawicowe nastroje”.

Ofer Cassif, członek Knesetu i przywódca lewicowej koalicji Hadasz, twierdzi, że wśród wielu lewicowców, którzy wcześniej sprzeciwiali się okupacji, panuje „zamieszanie”, ale obecnie czują, że „samo istnienie państwa Izrael” jest zagrożone.

Inni, mówi, czują się „rozczarowani międzynarodową lewicą”, którą postrzegają jako winną hipokryzji, ponieważ nie potępiają Hamasu za jego ataki na Izrael.

Członkowie Knesetu uważają, że w perspektywie krótkoterminowej polityka w Izraelu jest tak gorąca, że ​​tym, którzy nawet okazują „współczucie dzieciom w Gazie”, grozi prześladowanie, mówi Ofer. W październiku został zawieszony w Knesecie na 45 dni po tym, jak oskarżył rząd Netanjahu o wykorzystanie ataków z 7 października do opracowania „ostatecznego rozwiązania” w Gazie, którego celem była eliminacja Palestyńczyków w enklawie.

Jednak na dłuższą metę sprzeciw lewicy wobec okupacji „będzie i musi się ożywić”, mówi.

Protesty w Tel Awiwie
Mężczyzna przyczepia żółtą wstążkę do swojego motocykla w Tel Awiwie w Izraelu [Al Jazeera]

To nie będzie łatwe.

„Jak zawsze wszędzie, ekstremizm karmi ekstremizm. A dychotomia między nami a nimi dzieli się według linii nacjonalistycznych, a nie ideologicznych i podzielanych wartości” – mówi Roee.

„Dodaj do tego fakt, że mamy rząd, który jest nastawiony na celową radykalizację izraelskiego społeczeństwa i podżeganie go przeciwko Palestyńczykom”.

„To nie jest odpowiedni moment”

Dla wielu jest to po prostu czas na odłożenie sporów politycznych na później.

Obydwa protesty w centrum Tel Awiwu oddziela niewielki odcinek chodnika, przy założeniu, że krytykę rządu należy trzymać z dala od rodzin, które przeżywają emocjonalne zamieszanie związane z utratą bliskich.

Czasami jednak te dwie rzeczy mieszają się ze sobą, gdy ludzie wyrażają frustrację wobec Netanjahu i jego gabinetu w związku z tym, jak poradził sobie z sytuacją z izraelskimi jeńcami.

W pewnym momencie kobieta ściąga plakat, wściekle odrywa fragment zawierający antyrządowe przesłanie i wrzuca go do kosza na śmieci. Następnie umieszcza pozostałą część plakatu z wizerunkiem jeńca na ścianie obok siebie.

W pobliżu wybucha żarliwa kłótnia. Mężczyzna w rozpiętej koszuli w kwiaty błaga protestującego, używając pseudonimu Netanjahu: „Dlaczego łączysz odpowiedzialność z Bibi? Skup się tylko na ofiarach. Rodziny porwanych nie chcą polityki. Ani w lewo, ani w prawo. To nie jest to miejsce.”

Plakat Netanjahu
Naklejki skierowane przeciw Netanjahu, z których część została zerwana, na ulicy w Tel Awiwie [Al Jazeera]

Rey Kanterewicz, 39-latek pracujący w turystyce, przybył, aby okazać solidarność z rodzinami jeńców. Zgadza się, że w obecnej wojnie ważne jest, aby odłożyć na bok pretensje polityczne.

„Wiesz, że mamy tak wiele problemów politycznych w tym małym kraju, ale teraz wszyscy rozumieją… to nie jest odpowiedni czas”. Zamiast tego, jego zdaniem, ludzie powinni skupić się na wspieraniu wysiłków na rzecz wydostania jeńców z Gazy.

Podczas protestu przeciwko Netanjahu Gideon Avaltal Eppstein, bezpośrednio mówiący historyk i weteran wojny październikowej 1973 r., znanej w Izraelu jako wojna Jom Kippur, krzyczy przez megafon do przejeżdżających pojazdów: „Bibi nas niszczy!”

Podjeżdża obok niego dostawca na motorowerze i mówi: „Jestem z tobą, ale to nie teraz”.

Gideon twierdzi, że często to słyszy. „Wiele osób mówi nam: «To nie jest odpowiedni moment». Ludzie rzucają w nas jajkami i pomidorami”.

Mimo to codziennie protestuje nie tylko przeciwko rządowi, ale także przeciwko jego decyzji o rozpoczęciu operacji wojskowej w Gazie. Mówi, że nie zgadza się z planem „ponownego podboju Strefy Gazy”.

„Tysiące cywilów i izraelskich żołnierzy zostanie zabitych”.

(Artykuł zawiera relacje z Jerozolimy, Aszkelonu, Baka el-Garbiya i innych miast w Izraelu)

*Imię Danielle zostało zmienione na jej prośbę w celu ochrony jej tożsamości w obliczu wewnętrznych napięć politycznych w Izraelu

Źródło

Previous articleCzy Fluminense to zespół przyszłości?
Next articleWyjaśnienie zabójczego zakończenia: Zaakceptuj siebie

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here