Glasgow, Wielka Brytania – Suella Braverman została zwolniona ze stanowiska sekretarza spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii po tym, jak nazwała propalestyńskich protestujących „maszerami nienawiści”, co spotęgowało poczucie chaosu w Wielkiej Brytanii w związku z wybuchem wojny na Bliskim Wschodzie.
Premier Rishi Sunak zdymisjonował w poniedziałek populistyczną politykkę po dniach spekulacji na temat jej przyszłości.
Skrajnie prawicowa konserwatystka nigdy nie ukrywała swojej pogardy dla brytyjskich zwolenników oblężonego narodu Gazy. Uważa się, że jej zwolnienie ma związek z jej artykułem w „The Times” z zeszłego tygodnia, w którym oskarżyła policję o ostrzejsze podejście do działaczy skrajnie prawicowych niż do demonstrantów propalestyńskich.
Biuro Sunaka nie zatwierdziło ostatecznej wersji artykułu, który sam „The Times” określił jako „podżegający”.
W poprzednich tygodniach powiedziała również policji, że wymachiwanie flagą palestyńską może stać się przestępstwem, co również spowodowało, że została oskarżona o wtrącanie się.
„Historycznie rzecz biorąc, rządy Wielkiej Brytanii, podobnie jak innych na całym świecie, wykorzystywały momenty kryzysu do przeprowadzania ataków na wszystkie nasze wolności obywatelskie – często zaczynając od tych, które już są marginalizowane” – stwierdziła wówczas brytyjska grupa zajmująca się prawami obywatelskimi Liberty.
„Zauważyliśmy to w odpowiedzi na zamachy bombowe z 11 września i 7 lipca, wraz z pojawieniem się nowych i powszechnych przestępstw związanych z „gloryfikacją” terroryzmu oraz przedłużeniem okresu, przez który podejrzani o terroryzm mogą być przetrzymywani bez postawienia zarzutów”.
Dymisja Bravermana – i niespodziewany powrót byłego premiera Davida Camerona do polityki – są wyśmiewane przez obserwatorów jako oznaki kryzysu rządu.
Cameron, premier w latach 2010–2016, pełni obecnie funkcję ministra spraw zagranicznych po tym, jak James Cleverly zastąpił Bravermana.
Choć w rządzie nieustannie się zmieniają, w związku z tym, że w poniedziałek zmiany w rządzie Sunaka nabierają tempa, napięcia między społecznościami rosną, a organizacje praw człowieka podnoszą alarm w związku z możliwym tłumieniem wolności słowa.
W ubiegły weekend setki tysięcy demonstrantów maszerowało w Londynie w ramach solidarności ze Strefą Gazy, zgromadzonych przez duże siły policji, podczas gdy niewielka liczba skrajnie prawicowych grup zorganizowała kontrdemonstrację.
Do wiecu doszło około miesiąc po tym, jak Izrael zaczął ostrzeliwać Strefę Gazy w odpowiedzi na bezprecedensowe wtargnięcie Hamasu na Izrael. Zginęło ponad 1200 Izraelczyków i 11 000 Palestyńczyków.
Brytyjczycy współczujący trudnej sytuacji Palestyńczyków oskarżyli brytyjskich przywódców politycznych i instytucje akademickie o prowadzenie kampanii mającej na celu ograniczenie – lub nawet wyciszenie – przejawów poparcia dla oblężonej enklawy.
W sobotę około 300 000 zwolenników Gazy wyszło na ulice Londynu wbrew brytyjskiemu rządowi pod przewodnictwem Partii Konserwatywnej, który zadeklarował niezachwiane poparcie dla działań i poglądów Izraela ze sceptycznym poparciem propalestyńskim.
Wiec odbył się w Dzień Rozejmu – coroczne obchody upamiętniające zakończenie I wojny światowej – które Braverman potępił jako „niedopuszczalny” akt profanacji. Sunak określił demonstrację jako „brak szacunku”.
Protestujący, w tym Kampania Solidarności Palestyny, Koalicja Stop the War i Stowarzyszenie Muzułmanów Wielkiej Brytanii, wyruszyli z londyńskiego Hyde Parku, a zakończyli przed ambasadą USA.
Wokół miejskiego pomnika wojennego, Cenotafu, nałożono strefy wykluczenia.
Pieśni nawołujące do Gazy obejmowały „wolna Palestyna”, „zawieszenie broni teraz” i „od rzeki do morza Palestyna będzie wolna”.
Tego dnia aresztowano ponad 100 osób, głównie kontrmanifestantów.
Opozycja oskarżana o wyciszanie debaty
Zarzuty, że brytyjski establishment polityczny próbuje rozprawić się z wolnością słowa w Strefie Gazy, padają także pod adresem głównej opozycyjnej Partii Pracy, na czele której stoi Keir Starmer.
Podobnie jak Sunak popierał krwawy atak Izraela jako jego „prawo” do samoobrony.
W zeszłym miesiącu w jednym z największych okręgów wyborczych Partii Pracy w Szkocji urzędnicy masowo zrezygnowali ze swoich stanowisk po oskarżeniu partii mającej duże szanse na wygranie następnych wyborów powszechnych w Wielkiej Brytanii o uciszenie debaty na temat kryzysu.
Dziewięciu urzędników Partii Pracy (CLP) w okręgu Glasgow Kelvin w centralnym pasie Szkocji złożyło protest po wydaniu dyrektywy przez sekretarzy generalnych partii w Wielkiej Brytanii i Szkocji, w której stwierdzono, że „jakiekolwiek wnioski” w sprawie Gazy byłyby „nieprawidłowe i nie powinny być przedmiotem dyskusji na zebraniach partyjnych”.
Jedna z par Izby Lordów Partii Pracy, baronowa Pauline Bryan z Partick, była jedną z tych, które zrezygnowały.
Ubolewała nad „niechęcią [by Labour officials] zezwolić [CLPs] wyrazić swoje wsparcie dla ludności w Gazie” i wyraził zaniepokojenie tym, jak partia poradzi sobie z innymi tego typu debatami – na temat Palestyny lub czegokolwiek innego – w przyszłości.
Lewicowy poseł nie zgodził się także z decyzją Starmera o zawieszeniu posła Partii Pracy Andy’ego McDonalda po tym, jak w zeszłym miesiącu podczas przemówienia na propalestyńskim wiecu wspomniał o „od rzeki do morza”.
„Andy McDonald jest niezwykle szanowanym parlamentarzystą” – powiedziała Al Jazeerze. „Myślę, że ludzie będą zszokowani i przerażeni, jeśli nie zostanie przywrócony na stanowisko bardzo, bardzo szybko”.
W konflikt uwikłało się także brytyjskie środowisko akademickie, a uniwersytety i organy uniwersyteckie oskarża się o uginanie się pod presją rządu.
31 października brytyjska agencja badawcza i innowacja (UKRI), krajowa agencja finansująca inwestująca w naukę i badania, zawiesiła działalność swojej grupy doradczej ds. równości, różnorodności i włączenia społecznego (EDI) w następstwie pisma ze skargą złożonego przez Michelle Donelan, sekretarz ds. nauki, która oskarżyła niektórych członkowie „dzielenia się pewnymi ekstremistycznymi poglądami w mediach społecznościowych”.
Wśród jej zarzutów znalazło się „wzmocnienie” tweeta na stronie X autorstwa jednego z członków grupy, który, jak napisała, „potępia przemoc po obu stronach, ale nawiązuje do izraelskiego «ludobójstwa i apartheidu»”.
Wczoraj UKRI odpowiedziało na list sekretarz stanu Michelle Donelan. Teraz publikujemy tę odpowiedź oraz zakres zadań i obowiązków przeglądu, który przygotowujemy. pic.twitter.com/RjZypgnbVK
— Badania i innowacje w Wielkiej Brytanii (@UKRI_News) 31 października 2023 r
Jeden z naukowców z wiodącego brytyjskiego uniwersytetu powiedział, że interwencja Donelana „przekroczyła granicę”, dodając, że „pomysł, że tweety, które zamieszczam na temat konfliktu, mogą być w ten sposób wymierzone przeciwko mnie, jest oburzający”.
Profesor, który wypowiadał się pod warunkiem zachowania anonimowości, powiedział Al Jazeerze: „Biorąc pod uwagę dryf Partii Konserwatywnej w stronę «orbanitów», obawiam się, że na tym to się nie skończy. Jeśli nie przeciwstawimy się tej presji, zaprosi to dalsze interwencje w celu marginalizacji wrogich im stanowisk politycznych i ustanowienia precedensu, zgodnie z którym wolność akademicka będzie uzależniona od własnego wyobrażenia rządu o akceptowalnych poglądach politycznych”.
W odpowiedzi na zawieszenie EDI wielu naukowców w ramach protestu zrezygnowało z pracy w organach recenzujących UKRI.
Wśród nich był Matt Bennett, starszy pracownik naukowy na angielskim Uniwersytecie w Essex.
Twierdził, że list Donelana był „przerażającym przypomnieniem, że rząd Wielkiej Brytanii nie szanuje wolności słowa na uniwersytetach”.
Dodał: „Sekretarz stanu zasygnalizował całej społeczności naukowej, że każdemu z nas, który krytykuje rząd Wielkiej Brytanii i nawołuje do zawieszenia broni w Gazie, grozi publiczne etykietowanie przez ministra rządu jako ekstremisty i zwolennika terroryzm.”
Bennett powiedział jednak Al Jazeerze, że „atak brytyjskiego rządu na wolność słowa nie rozpoczął się od listu sekretarza stanu do UKRI z 28 października”.
Nawiązał do interwencji brytyjskiej sekretarz edukacji Gillian Keegan z 11 października, która napisała do rektorów uniwersytetów, aby „przypomnieć” im o ich obowiązkach w ramach brytyjskiego programu antyterrorystycznego Prevent, sugerując, że wszelkie przejawy wsparcia dla Gazy były antyterrorystyczne -Semicki.
Bennett mówił dalej: „Studenci i współpracownicy na uniwersytetach opowiadali mi o szeregu technik represyjnych, których menadżerowie uniwersytetów stosują pod naciskiem rządu, aby uniemożliwić studentom i pracownikom organizowanie wydarzeń w ramach solidarności z ludnością Gazy”.
Naukowiec stwierdził, że „słyszał o studentach [being] ochrona kampusu nie mogła rozprowadzać ulotek reklamujących wydarzenia związane z solidarnością z Gazą” na jednym z uniwersytetów. Twierdził również, że „widział e-mail do wszystkich pracowników pod adresem [another] uniwersytetu, przysłany przez ich najwyższego rangą administratora, który oczerniał wiec studencki w ramach solidarności z Palestyną jako mogący wspierać terroryzm Hamasu, nie podając żadnego powodu, aby sądzić tak poza tym, że wiec był propalestyński”.
Rzeczywiście, w zeszłym miesiącu pojawiły się doniesienia, że Uniwersytet SOAS w Londynie zawiesił niektórych swoich studentów, którzy wzięli udział w wiecu popierającym Gazę na terenie kampusu. Stowarzyszenie SOAS Palestine Society określiło zawieszenia jako „ukierunkowany akt represji politycznych wobec tych, którzy solidaryzują się z narodem palestyńskim”.
Rzecznik SOAS powiedział jednak Al Jazeerze, że „niewielka liczba zawieszeń dotyczy” uczniów „naruszających nasz protokół bezpieczeństwa i higieny pracy”.
„Włączyły się alarmy przeciwpożarowe, a część osiedla została zdewastowana, co wstrzymywało na cały dzień wykłady” – dodał rzecznik.