Prequel „Igrzysk śmierci”, w którym nie występuje Jennifer Lawrence, zawsze miał nieco stłumiony potencjał kasowy. Minęło także dużo czasu, odkąd te filmy osiągnęły szczyt swojego znaczenia kulturowego. Studio prawdopodobnie nie nakręciło „Songbirds and Snakes”, zakładając, że uda im się zdobyć kolejny światowy hit o wartości 700–800 milionów dolarów. Najprawdopodobniej nadal mogą uzyskać solidny zwrot, jeśli wszystko pójdzie dobrze. Chodzi po prostu o zarządzanie oczekiwaniami.
Jeśli założymy, że cena filmu rzeczywiście wynosi około 50 milionów dolarów, plasuje to go na tym samym poziomie, co filmy takie jak „Uncharted” (44 miliony dolarów za otwarcie / 407 milionów dolarów na całym świecie) czy „Shazam!” (53 miliony dolarów na otwarcie / 367 milionów dolarów na całym świecie). Jeśli „Ptaki śpiewające i węże” osiągną choćby podobny poziom działalności, Lionsgate może uznać to za zwycięstwo, zwłaszcza że prawdopodobnie ponownie zwróci uwagę na oryginalny kwartet filmów, który w latach 2012–2015 zarobił na całym świecie łącznie 2,95 miliarda dolarów. Pozostaje jak dotąd największą franczyzą Lionsgate — i, szczerze mówiąc, nawet nie jest blisko.
Francis Lawrence powraca na stanowisko reżysera prequelu, mając na koncie trzy poprzednie części serii. Prequel koncentruje się na 18-letnim Coriolanusie Snowie, który jest ostatnią nadzieją dla swojego zanikającego rodu, niegdyś dumnej rodziny, która wypadła z łask w powojennym Kapitolu. Ponieważ zbliżają się dziesiąte doroczne Igrzyska Śmierci, młody Snow zostaje przydzielony do mentorki Lucy Gray Baird, hołdu z zubożałego Dwunastego Dystryktu. W obsadzie dominują Tom Blyth („Wiek pozłacany”) i Rachel Zegler („West Side Story”).