Drugi, godzinny fragment „Twilight Zone: Rod Serling’s Lost Classics” w ogóle nie przypomina odcinka „Twilight Zone”. Ma fantastyczne założenia, opowiada o lekarzu, który używa tajemniczej recepty, aby utrzymać przy życiu wszystkich ludzi w swojej wiosce po ich śmierci, ale egzekucja ma dużo więcej wspólnego z horrorem Hammera niż cokolwiek innego. (Potem znowu, ten scenariusz został napisany w 1968 roku — cztery lata po odwołaniu serialu — więc chociaż zajmuje większość filmu „Strefa mroku”, prawdopodobnie nigdy nie miał być oficjalną częścią serialu.)
W filmie „Where the Dead Are” występuje Patrick Bergin („Sleeping with the Enemy”) w roli doktora Benjamina Ramseya, który wkrótce po wojnie secesyjnej bada tajemnicę medyczną. Nie udało mu się uratować życia mężczyzny, który z powodu rozległej rany głowy powinien był umrzeć wiele lat temu, dlatego udaje się do swojego odizolowanego rodzinnego miasta, aby przeprowadzić wywiad ze zhańbionym lekarzem, doktorem Jeremym Wheatonem (laureat Oscara Jack Palance, „ City Slickers”), którzy mogą znać odpowiedzi.
Doktor Wheaton stara się ukryć prawdę, ale w końcu zwierza się, że znalazł lekarstwo na śmierć i od wielu lat stosuje go na mieszkańcach miasteczka. Ale w zamian odcięli mu nogi i trzymali go w niewoli, bo tylko on zna sekret utrzymania ich przy życiu. Umierający, ostatnim czynem Wheatona było zastąpienie życiodajnego leku placebo, a teraz horda gnijących zombie zaczęła atakować jego dom, gotowa zabić Wheatona, jego siostrzenicę i doktora Ramseya.
Ostatni odcinek jest klimatyczny i Palance z lubością przeżuwa liczne monologi szalonych naukowców, brakuje mu jednak ironii, która jest nieodłącznym elementem większości odcinków „Strefy mroku”. To klasyczny horror, i to niezły, ale po prostu czuje się nie na miejscu w całej serii.